sobota, 13 lutego 2016

Postęp.




Zdarzało się, i to nie rzadko, że ksiądz Andrzej powątpiewał w sens swojego powołania i misji w wiosce Dombie.
Kiedy ogarniały go czarne myśli, a totalna niemoc po kryjomu wyciągała swe szpony, chował się w jednym z dwóch pokoi na plebanii i z butelką piołunówki
i starym egzemplarzem Biblii spisanej jeszcze w staro cerkiewno-słowiańskim.  
W takich momentach tłumaczył sobie, że są na tym świecie gorsze rzeczy niż pełnienie posługi jedynego pasterza w Dombiu. Gdzieś tam w dalekim świecie grasuje demoniczne PO, lubieżna Unia Europejska, czy ociekające fałszywym kłamstwem WOŚP ze swym orgiastycznym Przystankiem Wooodstock. 
I w właśnie w takim momencie ktoś zapukał do drzwi plebani.
Zapukał po raz kolejny i najwidoczniej nie miał zamiary przestać.
Na początku ksiądz zignorował to niechciane najście, ale w końcu natarczywość i ogromna siła jaką ktoś uderzał w przeżarte przez korniki drzwi zmusiły go do odstawienia butelki obok Biblii i poszukania ciężkich mosiężnych kluczy.
Przed otwarciem przezornie  przeżegnał się i skropił czoło wodą świeconą.
Ciężko przekręcił klucz w zamku, powoli pchnął ciężkie, okute stalą,  drzwi, ale nie otworzył do końca. Trzy łańcuchy spełniły swoją rolę i zatrzymały drzwi, które rozwarły się ukazując tylko kilkucentymetrową szparę.
Na zewnątrz, stała dziewczynka, a jej kwiecista sukienka, na tle upiornego półmroku, wyjątkowo nie pasowała do całej scenerii. Blond włosy falowały wokół uroczej buzi, na której gościł grymas zawziętości i wyjątkowej pewności siebie.
- Słucham cię Marysiu – wypowiedział powoli i stanowczo zbyt cicho ksiądz.
Dziewczynka stała całkowicie nieruchomo wpatrując się w postać księdza. I mimo, że ten był prawie w całości schowany za drzwiami, pouczył zimne mrowienie na karku.
- Złapaliśmy ich – odparła, z wyjątkową słodyczą w głosie, a na te słowa ksiądz Andrzej z niewiarygodna szybkością odbezpieczył wszystkie trzy łańcuchy. Wypadł na wiejska drogę, tonącą po kostki w ciężkim i lepkim błocie.
- Na świętego Wilidego, tylko nie róbcie im krzywdy.
Dziewczynka nawet nie drgnęła, tylko się uśmiechnęła, ukazując nienaturalnie spiczaste zęby.
- Gdzie oni są ? Żyją? – nagle emocje opadły, a ksiądz usiadł ciężko na drewnianym progu. Ciągle wpatrując się w uśmiechniętą Marysie bezsilnie tylko dodał
- Tak tego nie załatwicie, nie możecie! – schował twarz w dłoniach, ale mimo wyraźnego szlochu i pociągania nosem, jego głos był zadziwiająco donośny.
- Nie możecie powstrzymać elektryczności, autostrad, informatyzacji nie możecie…….
Głos zrozpaczonego księdza chciał dogonić Marysie, ale ona już biegła, wręcz unosiła się kierunku głównego placu.


- I biegnie nasza mała Marysia – wykrzyknął rosły jegomość, po posturze tura, otoczony dziwnymi osobistościami – A ty przestań tak się oblizywać – Skarcił stojącego obok małego człowieczka, który z wiszącym językiem wpatrywał się, w przywiązanych do okazałego słupa  czterech ludzi.
Przywiązani odróżniali się od zgromadzonego tłumu nie tylko odblaskowymi kamizelkami, na których widniał napis „S. Orczyk Budowa Dróg”, ale przede wszystkim grymasem panicznego strachu, który  na stałe zagościł na ich umęczonych twarzach.
Dziewczynka zwolniła, a zgromadzeni rozstąpili się przednią, by mogła wejść do środka kręgu.
- Ksiądz Andrzej – zaczęła mówić, a w jej głośnie nie było ani odrobiny zmęczenia, po tak szybkim i forsownym biegu – Powiedział, że nie pokonamy postępu, że kiedyś to on nas pokona.
Zapadła cisza, którą przerwał doniosły głos stojącego przy słupie mężczyzny.
- Nie pokonał nas Mieszko, ani jego syn, nie złamał Stanisław, szlachta czy zaborcy. Uciekali komuniści i Jehowi, wiec i postęp nas nie pokona.
Zapadła minuta ciszy, i nagle cały tłum wybuchnął gromkim śmiechem, by zakończyć wyciem, rykiem i siorbaniem.
Jeden z uwięzionych zemdlał, a strzygi, wilkołaki, wampiry i smukłe dziwożony zaczęły swój obłędny taniec.

Na dole kilka zdjęć ze skansenu w Sanoku. Chętnie tam wracam, jest coś magicznego w architekturze Łemków, czy Bojków. Zresztą drewno jest samo w sobie magiczne.

Może tak wygląda wioska Dombie :)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz