piątek, 5 sierpnia 2016

Minister Marian W. z ulgą stwierdził, że ta wyjątkowo męcząca droga doszła w końcu do skutku. Dwóch ochroniarzy z widocznym trudem pomogło wysiąść swemu szefowi ze starego, zabrudzonego traktora.
Minister Marian W. z głębokim westchnieniem zrobił pierwszy krok na szarej, zapylonej powierzchni ziemi. Jeszcze raz spojrzał na stary, oblepiony brudem i zielonkawą farbą traktor i przeszły go ciarki na samą myśl o drodze powrotnej.
- Panie Ministrze – donośny głos, przerwał ciąg jego szarych myśli.
Odwrócił się, na tyle szybko jak mu pozwalało 40 kg nadwagi i spojrzał prosto w oczy starszego człowieka o wyjątkowo białych i długo rozczochranych włosach.
Człowiek ów, ubrany tylko w jaskrawo różowe szorty i klapki o bliżej nie określonej marce, stał tak z uśmiechem na ustach i wyciągniętą ręką.
- Panie profesorze Janik – Minister przeszedł od razu do konkretów, jednocześnie ignorując przyjazny gest – Proszę przejść od razu do sedna sprawy.
- Oczywiście – profesor odparł sucho i szybko chowając dłoń do kieszeni szortów – Jak pan już zapewne zauważył, w promieniu jakiś dziesięciu kilometrów od tego punktu nie ma oznak życia. Dosłownie, żadnego życia, nawet nie istnieją najprostsze bakterie.  Moi studenci wykopali blisko 14 metrową studnie i tam też zupełne NIC.
Ostatnie słowo Janik podkreślił bardzo dobitnie, ale jak się domyślał na jego gościu nie zrobiło to większego wrażenia. Postanowił mimo wszystko kontynuować.
-  Jak pan  Minister też zauważył, nad tym ternem nie latają żadne ptaki, a elektronika po prostu przestaje działać. Oprócz nas, ludzi, kompletny zanik wszelkich oznak życia i jego przejawów.
Po tych słowach minister Marian W. kontem nienawistnego oka spojrzał na traktor, jedyny w pobliżu 60 km od strefy,  pojazd który był kompletnie pozbawiony elektroniki. Same, topornie stalowe tryby, tłoki i przekładnie napędzane zwykłą ropą.
- Moim zdaniem panie Ministrze – profesor nawet nie czekał na pytanie – Cała nasza planeta, a i może cały świat jest częścią czegoś większego, czegoś czego jak na razie nie możemy pojąć i to coś zaczyna się psuć.  

Czteroletnia Urszula podbiegła do swego taty.
- Tatusiu znów nie działa – ojciec przez chwilę spojrzał w jej głębokie, piwne oczy.
Urszulka z niewinna miną podała mu zbrudzony tablet, na ekranie którego, niczym wyrok pisało „Brak pamięci operacyjnej”. Ojciec przez chwilę przyciskał klejące się od Mamby przyciski. W końcu tajemniczy napis zniknął.
- Proszę – podał tablet córce, a w myślach dodał muszę wymienić jedną z kości pamięci, psuje się dziadostwo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz