Zaskocz mnie....
Z trudem wyczołgała się ze starego Forda,
przytrzaśnięty drzwiami skrawek czerwonej, aksamitnej sukienki wisiał smętnie
chłonąc krople wilgoć poranka.
Czołgała się, na jej pełnych, czerwonych
wargach, krew ofiary mieszała się z własna krwią.
Szedł za nią powoli, majestatycznie,
wyniośle. Szedł jakby czas zatrzymał się w tej jednej chwili.
Pochylił się, a z pod skórzanej kurtki
wyciągnął ciężką siekierę. Lśniący metal i twarde drewno odwieczni towarzysze zabijania.
- Jak? Na miłość boską jak? –
położyła się na plecach, próbując spojrzeć mu w oczy. Oczy tak
nieludzko zimne.
- Nie wzywaj Jego imienia, suko – wycedził
przez zęby – A tak po za tym jestem taki jak wy.
- Jak my? To nie możliwe, czułam bym,
wiedziałam. Nie ty to nie możliwe
- Nie czułaś bo jestem w połowie
człowiekiem – odparł z duma opierając się o długi trzonek siekiery
– Ugryzłaś mnie bo tego chciałem, a dobrze nam wiadomo, że krew wampira zabije
innego wampira.
- To nie możliwe – prawie krzyczał,
chcąc podnieść się na łokciach. Krew spływała jej po pełnych piersiach – Tylko
wampir może stworzyć wampira. Kiedy ugryzie człowieka i musi tego naprawdę
chcieć, Odwieczne prawo „nigdy więcej myśliwych od zwierzyny” Mieszańce nie
istnieją!
Chwycił drugą ręką trzonek siekiery i się zamachnął.
- Zapomniałaś o In-Vitro suko.
Głowa, jeszcze nie tak dawno zniewalająco
pięknej blondynki potoczyła się po leśnej polanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz