Kapitan policji Piotr P. był dobrym i sumiennym funkcjonariuszem. Rozwikłanie paru niezbyt skomplikowanych
spraw pozwoliło mu osiągnąć pewien prestiż
i ciepłą posadkę na posterunku policji w zapomnianym miasteczku. Piotr P. był też dobrym ojcem, kochającym mężem i opiekunem porzuconych kotów.
i ciepłą posadkę na posterunku policji w zapomnianym miasteczku. Piotr P. był też dobrym ojcem, kochającym mężem i opiekunem porzuconych kotów.
Jednak czasami nasz bohater słyszał dzwoneczki, którym
towarzyszył dziwne ogniki nazwane przez niego wróżkami. Kiedy w końcu wszystko
mijało Piotr P. dzwonił do swych kumpli: Milczka, Kędziora, Drobiny i Stalówki,
by spotkali się w starej lokomotywie. Lokomotywa, nazwana przez nich Nibylandią,
od niepamiętnych czasów stał opuszczona na polu kukurydzy.
Wieczorem, kiedy cała paczka dotarła do celu Piotr P. brał do
dłoni stary rzeźnicki hak i władczym gestem podnosił go do góry.
Kumple krzyczeli „Kapitan Hak, kapitan Hak”, a w oczach
Piotra P. gościło szaleństwo. Kiedy stary budzik w kształcie krokodyla
zadzwonił Piotr P. opuszczał lokomotywę by zaspokoić swoje głodne szaleństwo.
Dziś znów, jak od wielu lat, jakaś Wendy nie wróci do domu, a
jej serce na zawsze pozostanie w Nibylandii w objęciach Piotrusia P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz